PonyPasta Wiki
Advertisement

DOPISEK OD TŁUMACZA

Uwaga! Ta pasta jest oznaczona treścią +18, zawiera momenty nie dla ludzi o słabych nerwach! Treść może wywołać zwroty posiłku i ataki obrzydzenia! (ZAWIERA SCENY EROTYCZNE)

Grimdark,Dark,Gore,sad, itp, itd

Big Macintosh przyglądał się jabłoniom które rosły na akrach słodkich jabłek. Zbliżał się już sezon jabłko-zbijania, i zapowiadało się że w tym roku zbiory będą jeszcze większe niż poprzednio. Przytaknął usatysfakcjonowany. Jego siostra Applejack podeszła obok niego.

- Whoo-ho! Witaj! Cieszę się, że tym razem nie jesteś kontuzjowany Big Macintosh! - Powiedziała. - Cóż, tego roku mamy więcej jabłek do zbicia, niż w poprzednim!

- Eeyup! - Odpowiedział Big Macintosh w charakterystyczny dla niego sposób. - Mamy tu na prawdę dużo jabłek.

Applejack milczała przez chwilkę, rozkoszując się uczuciem lekkiego powiewu wiatru targającego jej grzywę. - Nie sądzę abyś widział gdzieś Apple Bloom, prawda? Szukam jej cały dzień, i nigdzie nie mogę jej znaleźć.

Big Macintosh pokręcił głową. - Przykro mi siostrzyczko, ale nie mogę powiedzieć żebym gdziekolwiek ją widział.

- Ech, ta nierozgarnięta klaczka pewnie znowu poszła gdzieś ze swoimi koleżankami. Mam tylko nadzieję, że nie wpakuje się w żadne kłopoty, lub coś, co mogło by ją słono kosztować.

- Nie zadręczaj się tym Applejack. - Odparł. - Jestem pewien, że radzi sobie bardzo dobrze. Ale tak czy inaczej, muszę wracać do stajni, zbiłem wcześniej kilka jabłek do zrobienia domowego wina, wszystkie ładne, pulchne i dojrzałe, a wino samo się nie zrobi.

Applejack roześmiała się. - Ty na prawdę kochasz swoje wino, co nie? Upewnij się tylko, że Apple Bloom nie będzie maczała w tym swoich kopytek. Wszyscy wiemy z resztą, jak ta historia zakończyła się poprzednim razem!

Big Macintosh zaśmiał się wraz ze swoją siostrą. - Eeyup!

Duży czerwony kuc pogalopował w stronę stajni i delikatnie zamknął drzwi za sobą. Otworzył pyskiem drzwiczki w podłodze i zszedł schodami do starej piwnicy na jabłka. Zazwyczaj wypełniona była ona przez śmieci, złom, stare, zużyte pługi, stare liny i inne drobiazgi, które lata swojej świetności mają już za sobą. Często Big Macintosh schodził tu także gdy chciał oderwać się od świata i odpocząć przez chwilkę w ciszy i spokoju. Dziś jednak było inaczej. Cóż, przynajmniej stara lina znalazła znów swoje zastosowanie, ponieważ w piwnicy znajdowała się Apple Bloom i jej koleżanki; "Zdobywcy uroczego znaczka" Sweetie Belle i Scootaloo; związane, zakneblowane i oparte o ścianę. Trzy pary przerażonych okrągłych oczu spojrzały na Big Macintosha gdy ten podszedł w ich kierunku.

- A teraz moje trzy drogie klaczki, - powiedział spokojnie jak nigdy wcześniej. - wszystkie musicie nauczyć się pewnej lekcji. Musicie się nauczyć, by nie zadzierać z Big Macintoshem. Wszystko czego potrzebuje to cisza i spokój. - odparł, rzucając dłuższe spojrzenie do Apple Bloom. - mała czerwono włosa klaczka skuliła się pod jego spojrzeniem. - Wszystko czego potrzebuje to spokojne życie bez was, cholernych Zdobywców Uroczego Znaczka, rujnujących spokojną atmosferę hałasem, gdziekolwiek się pojawią. Kiedy z wami skończę, już nigdy nie usłyszę tego hałasu, o, nie.

Gdy Big Macintosh się zbliżył Scootaloo zatrzepotała skrzydłami, usiłując oderwać się od ziemi. Big Macintosh zaśmiał się, i złapał za jedno z jej skrzydeł. Wykręcił je, najpierw wolno, patrząc jak ból narasta w jej oczach, potem pociągając mocno. Delikatny uśmiech pojawił się na jego pysku, gdy usłyszał trzask i stłumiony skowyt, jaki wydała z siebie Scootaloo. Potem odrzucił ją na ziemię.

- Twoje skrzydełka są bezużyteczne ty głupia klaczo. - Powiedział z uśmiechem, a następnie podszedł do skrzynki z narzędziami i wyjął zardzewiały nóż z postrzępionym ostrzem i rzucił przed trzema klaczami. - Teraz chce zdjąć wam te kneble. - Powiedział. - Pierwszej z was, która zacznie krzyczeć odetnę język.

Najpierw zdjął knebel Sweetie Belle. Patrzyła na niego z przerażeniem, ale udało jej się pozostać cicho. Następna była Scootaloo. Ta wydała z siebie zduszony jęk i zaczęła oddychać ciężko, wciąż w przeraźliwym bólu od złamanego skrzydła, ale udało jej się oprzeć pokusie.

Wreszcie zdjął knebel ze swojej siostry Apple Bloom. Patrzyła na niego swoimi wielkimi okrągłymi oczami wypełnionymi uczuciami strachu i niezrozumienia. To był przecież Big Macintosh: jej starszy brat i najdelikatniejszy z kucyków, czyż nie? Z pewnością, był to tylko jakiś straszny żart? Ale widziała przecież co ten zrobił ze skrzydłem Scootaloo, a to już a pewno nie był żart. Wzięła głęboki oddech.

- APPLEJA--! - Big Macintosh wsadził kopyto w jej usta uciszając jej krzyk. Westchnął i pokręcił głową. - Mówiłem przecież, żadnych krzyków Apple Bloom, powinnaś była słuchać się swojego starszego brata.

- Będę, b-będę krzyczeć wciąż i wciąż aż Applejack usłyszy, i, i... - Mówiła przerażona.

- Wiesz, w sumie mam nadzieję że będziesz, w końcu nadal nie wybaczyłem jej tej rany z poprzedniego sezonu jabłko-zbijania. Jeżeli chcesz, żeby Applejack do nas dołączyła, proszę bardzo: krzycz sobie! Z przyjemnością przyjmę jej towarzystwo. Ale teraz, do interesów...

Big Macintosh podniósł nóż i trzymał na skuloną ze strachu Apple Bloom. Teraz przycisnął ją do ziemi swoim potężnym kopytem i wbił nóż w jej pysk. Sweetie Belle widząc to zwymiotowała. Żółtawa, kwaśna ciecz rozpryskała się na podłodze. Scootaloo udało się powstrzymać obrzydzenie, ale szlochała i dławiła się w panice. Big Macintosh siłą utrzymywał otwarty pysk Apple Bloom i z pewnym wysiłkiem odciął jej język. Apple Bloom próbowała nawet krzyczeć, ale jej usta były wypełnione krwią, więc wydawała z siebie tylko zdławiony bulgot. Po krótkim czasie Apple Bloom upadła, a łzy popłynęły jej z oczu, gdy mdlała z szoku i bólu. Big Macintosh podniósł odcięty język Apple Bloom i przetoczył go kilka razy w kałuży wymiocin na podłodze, uśmiechając się do Scootaloo.

- Głodna?

Scootaloo potrząsnęła głową energicznie i rzuciła mu wyzywające spojrzenie. - Jeśli Rainbow Dash byłaby tutaj wykopała by Ci z głowy te cholerne bzdury, t-ty ty psycholu!

Big Macintosh wzdrygnął się. - No cóż, nie ma jej tu, ale tak czy inaczej nie byłbym tego taki pewien. Rainbow Dash wcale nie jest taka silna, na jaką chciałaby wyglądać.

Big Macintosh wsadził pokryty wymiocinami język do pyska Scootaloo, użył drugiego kopyta aby utrzymać jej pysk w zamknięciu. - Nawet nie próbuj tego wypluwać. - powiedział spokojnie z lekkim uśmiechem gdy mała klaczka próbowała wyrwać się z uścisku. - Czy twoja matka nie powiedziała Ci wcześniej, jak ważne jest przeżuwanie pokarmu?

Scootaloo zamknęła oczy i machała jedynym zdrowym skrzydłem, finalnie połykając język Apple Bloom. Big Macintosh wciąż trzymając swoimi kopytami wijącą się Scootaloo, przycisnął ją i wsunął swojego penisa w jej ciasną, dziewiczą waginę. Gwałcił ją przez kilka minut, podczas gdy Sweetie Belle obserwowała drżąc z obrzydzenia. Z rany po wycięciu języka, Apple Bloom wciąż leciała krew.

- Poszukiwacze Uroczego Znaczka: ofiary gwałtu. - powiedział z kpią Big Macintosh wciąż gwałcąc Scootaloo, a następnie cicho się zaśmiał.

- Wygląda na to że wszystkie znalazłyście swoje powołanie; waszym specjalnym talentem jest bycie gwałconym. Eeyup.

W końcu zostawił Scootaloo, i kilkukrotnie zadał szybkie ciosy z pysk Scootaloo, miażdżąc jej przy tym nos i powodując ogromny upływ krwi.

Big Macintosh podniósł językiem trochę krwi i wymiocin Sweetie Belle i trzymał przez chwilę w pysku by wszystko wymieszało się z jego śliną, a następnie podszedł do Scootaloo i wypluł całą mieszaninę w jej usta. Teraz trzymał jedno kopyto na ustach Scootaloo a drugim zatkał jej nos. Z pełnymi ustami i zatkanym nosem Scootaloo żeby złapać oddech nie miała wyboru: musiała przełknąć. Gdy to zrobiła, zapłakana osunęła się na podłogę. Big Macintosh zwrócił się w kierunku Sweetie Belle. Chwycił ją bez wysiłku: była zbyt zszokowana by zareagować, a potem z uśmiechem wbił jej róg w tyłek Scootaloo. Róg był duży i twardy, więc skóra wokół odbytu Scootaloo zaczęła się rozrywać, i teraz mieszanina kału z krwią spływała na pysk Sweetie Belle, tak jak mocz, gdy Scootaloo popuściła.

- Rób tak dalej Sweetie Belle. - powiedział. Jednorożec kontynuował penetrowanie Scootaloo powolnymi, ale zdecydowanymi ruchami. Jej zwykle piękna, zadbana różowo-fioletowa grzywa teraz zabarwiła się na czerwonawy brąz, lśniąca od moczu i krwi.

- Jeśli przestaniesz, pójdę tam, i, ech, coś wymyślę. Może wydaje wam się że jestem nieco tępawy, ale w rzeczywistośi jestem kreatywnym ogierem, no wiecie. - powiedział Big Macintosh puszczając oko. - Eeyup!

Big Macintosh podszedł do nieprzytomnej Apple Bloom i zaczął ją gwałcić swoim twardym penisem. Gdy to robił wziął nóż; ten był ostry i błyszczący, i przeciął jej bok. Jej lśniące jelita wyślizgnęły się na podłogę. Big Macintosh uśmiechnął się widząc jak Sweetie Belle wciąż penetruje rogiem Scootaloo, a jej pysk był cały pokryty krwią, kałem i moczem.

Skupił się teraz znów na Apple Bloom, podniósł jej szkarłatne wnętrzności i owinął wokół szyi, wciąż gwałcąc klaczkę. Swoim wolnym kopytem ciągnął jelita i ciągnął, tak mocno że zmiażdżył tchawicę Apple Bloom. Teraz na pewno była już martwa, ale Big Macintosh wciąż zaciekle gwałcił zwłoki swojej siostry, aż te zaczęły tracić jakąkolwiek formę, i stały się bezwartościową, drżącą masą krwi i ciała. Zrobił z jej krocza jej krocza jedną, czerwoną, rozerwaną dziurę. I gwałcił nadal nic innego jak obrzęknięty krwawy otwór, a następnie odrzucił swoją młodszą siostrę niczym zgniły ogryzek. Potem Big Macintosh wziął nóż chwytając Sweetie Belle i odrzucając ją na bok. Sam wbił się w zrujnowany już tyłek Scootaloo, biorąc nóż i tnąc od odbytu wzdłuż brzucha. Wszystkie jej wnętrzności wypłynęły. Teraz chwycił Scootaloo za głowę wykręcając i wyrywając zupełnie od szyi używając niesamowitej siły, po czym zgwałcił ją w usta i odrzucił głowę za siebie. Teraz uprawiał seks z jej bezgłowym ciałem, gwałcąc w oba otwory tak długo aż się znudził.

Sweetie Belle była ostatnim pozostałym przy życiu Poszukiwaczem Uroczego Znaczka. Była teraz sama, ledwo przytomna, otoczona smrodem kału i moczu który niemal całkowicie pokrył jej pysk. Big Macintosh przycisnął Sweetie Belle do podłogi jednym kopytem drugim wbijając nóż w jej zielone oko. Przekręcił go aż szklista masa spłynęła w dół rączki noża. W bólu Sweetie Belle wydała z siebie gardłowy jęk i mimowolnie popuściła. Smród kału i moczu po raz kolejny wypełnił piwnicę. Big Macintosh wyjął teraz nóż i przeszedł do kolejnego oka, z nim zrobił to samo jak z poprzednim, trzymając kopyto w pysku Sweetie Belle, by ta nie mogła wydawać z siebie agonicznych dźwięków. Oblizał nóż ze szklistego płynu który został na ostrzu, a następnie metodycznie zaczął odżynać jej przednie lewe kopyto używając już zardzewiałego noża. Nóż był tak tępy że oderżnięcie kopyta Sweetie Belle kosztowało go niebotycznego wysiłku, by ten przeszedł przez skórę, kości i chrząstki. Ostatecznie kość strzeliła, a kopyto oderwało się od reszty ciała. Big Macintosh zrobił to samo z pozostałymi kopytami i odciął pozostałe trzy kończyny, z których wystawały białawe więzadła i uszkodzone odłamki kości. W pewnym momencie Sweetie Belle zemdlała przez wszechogarniający ból, którego nie mogła już znieść.

Teraz Big Macintosh użył noża by wyłupać dziurę w lewym oku Sweetie Belle i wsadził swojego penisa w zakrwawiony oczodół, gwałcąc szybko i głęboko, aż do mózgu, ciesząc się przy tym z tego jak ciasny był otwór w jej czaszce, i jak miło było czuć ciepłą, wodnistą materię otaczającą jego pulsującego penisa. Gdy już skończył, potężnym uderzeniem kopytem zmiażdżył czaszkę Sweetie Belle, chciał teraz posmakować świeżego mózgu, jedząc ostrożnie by nie połknąć żadnej kości ani fragmentu czaszki. Masa była ciepła i wodnista, lepiła się do ściany gardła gdy ją przeżuwał. Przełknął i ponownie postanowił zgwałcić Sweetie Belle w odbyt, aż pozostawił rozerwany otwór a jego penis umazany był w krwi i fekaliach.

Big Macintosh wziął jedną z kończyn Sweetie Belle i wepchnął ją w jej tyłek. Potem zrobił to samo z ciałami Apple Bloom i Scootaloo, wpychając kończyny tak głęboko jak to tylko było możliwe. Był zdumiony faktem, że te zgwałcone, zniekształcone zwłoki z lekko jeszcze drżącą nogą Sweetie Belle w tyłku jeszcze niedawno żyły. Ale teraz już wszystkie były martwe. Mig Macintosh zakończył wystrzeleniem ogromnego ładunku spermy na zbezczeszczone zwłoki Apple Bloom. Obserwował z satysfakcją jak jego nasienie, krew i kał łączą się w jedną brązowawą masę. Pochylił się i zaczął łapczywie chłeptać mieszaninę biorąc część jej na język i wpychając go głęboko w rozerwany odbyt Apple Bloom, pozwalając przy tym by część masy spłynęła po jego podbródku. Smak oczywiście był paskudny: zjełczały, cierpki szlam palił jego gardło, mimo to odczuwał z tego silną satysfakcję. Przełknął cuchnący szlam i otarł pysk kopytem. I oto stało się. Big Macintosh ostatecznie odnalazł spokój i ciszę.

- Hej, Big Macintosh, jesteś tam? - to była Applejack.

Big Macintosh spojrzał na zniekształcone zwłoki trzech klaczek, teraz już nie przypominające słodkich Poszukiwaczek Uroczego Znaczka, i zrozumiał, że czuje się dziwnie niespełniony. Wszystko to było przecież takie szybkie i łatwe. Teraz czas na Applejack... to by było wyzwanie. Dowodem na to było trofeum jakie zdobyła w Ponyvile. I oczywiście wciąż nie wybaczył jej tej ostatniej rany. Poczuł jak jego penis sztywnieje w oczekiwaniu.

- Hej Big Mac, pytałam czy tam jesteś? - usłyszał ponownie głos Applejack, tym razem bardziej natarczywy. Big Macintosh odpowiedział spokojnie: - Oczywiście że jestem siostrzyczko! Hej, zejdź tu na dół na chwilkę, muszę ci coś pokazać!

- Jasna sprawa! Cóż to takiego?

- To niespodzianka.

- O rany, uwielbiam niespodzianki! Założę się że to coś na prawdę fajnego!

Coś naprawdę fajnego? - Big Macintosh powtórzył do siebie i spojrzał na zmasakrowane, okaleczone pozostałości po Poszukiwaczach Uroczego Znaczka. Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu.

- Eeyup!

Advertisement